W Tybecie był kiedyś człowiek, który
nie był w stanie praktykować procesu stwarzania, fazy osiągania doskonałości, w
ogóle niczego nie rozumiał, był dość tępy, przygłupi, nic do niego nie
trafiało, nie był w stanie nauczyć się na pamięć ani jednej sylaby, bo wszystko
mu się mieszało i myliło. Jego nauczyciel znalazł sposób: kazał u myśleć, że
słońce wschodzące i zachodzące to jest Budda Amitabha i modlić się do słońca z
przekonaniem, że to budda. Człowiek ten o poranku i wieczorem robił pokłony i
modlił się do słońca, wierząc, że to budda. Po paru latach tego rodzaju
praktyki, przy czym robił to absolutnie szczerze, z całkowitą ufnością, nie
miał ani cienia wątpliwości, po paru latach praktyki zobaczył całą mandalę
Buddy Amitabhy wraz z partnerką, z orszakiem, wszystko urzeczywistnił, ujrzał
naturę swojego umysłu, swoją własną twarz i został widjadharą (tyb. rigdzin),
joginem, który urzeczywistnił naturę umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz