X Karmapa, Ciejing Dordże |
Kłaniam się całym sercem, z głębokim zaufaniem przed Amitabhą, Noszącym koronę Szamarpów Bodhisattwą, Zwycięskim Majtreją, Ciekji Łangciuk, moim jedynym Schronieniem.
Przyjąłeś mnie w swoim kochającym współczuciu,
Jak śmiałem tak długo beztrosko je lekceważyć?
O Ciekji Łangciuk, spojrzyj na mnie ze współczuciem!
O wy, opiekunowie trzech rodzin,
Którzy posiadacie związek pełen dobrych życzeń
I którzy myślicie teraz o mnie,
Przyjdźcie, przyjdźcie synowie,
Przybądźcie chronieni współczuciem promiennego guru.
To cenne ludzkie ciało, obdarzone wolnością,
Wykorzystywane zgodnie z właściwym przeznaczeniem,
Jest trudne do uzyskania.
Jego prawdziwe znaczenie podobne jest klejnotowi
Spełniającemu wszelkie potrzeby i życzenia.
Jeśli guru teraz bez wysiłku oddaje je w wasze ręce,
Czegóż jeszcze potrzebujecie?
Jaki sens ma zabieganie o zwyczajne klejnoty?
Ci, którzy pochłonięci przez rozproszenie
Cieszą się sławą, otoczeni służbą,
Ograniczając się do zwykłych życiowych pragnień,
Ciągle od nowa pogrążają siebie i innych coraz głębiej w samsarze.
Od nie mającego początku czasu doświadczają mąk piekieł.
Mimo iż stale przeżywają nieopisane cierpienia,
Są omamieni przez owo pomieszanie
Jak pszczoły zapamiętale zbierające miód.
Nietrwałe, nietrwałe...
Rzeczy złożone są i pozostaną przemijające.
Podobnie jak sztuczki magika,
Również nietrwałe,
Będące iluzją ciało z pewnością przeminie.
Z każdym dniem zbliża się śmierć.
Nieustanne rozróżnianie pomiędzy dobrem a złem,
Bezdroża fałszywej świętości i pochlebstw,
Skłonności niszczące czysty pogląd -
Wszystkie owe dyskursywne myśli
Nadal jeszcze nas zwodzą.
Nie zbaczaj z właściwej ścieżki
Nie zbaczaj, bądź uważny!
Od dzisiaj sypiać będę zawsze pod drzewem
Lub wśród gór nieznanego pogranicza.
Od dzisiaj tylko jałmużna będzie moim pożywieniem,
A ubranie, które znajdę na stercie odpadków
Będzie mi służyć tylko do okrycia ciała.
Wystarczy mi to, co najpotrzebniejsze.
Wędrując beztrosko przez różne kraje, Będę jak rtęć wśród kurzu
Niesplamiony błędami głupich ludzi
Zrodzonymi przez osiem światowych dharm.
Nasze poprzednie matki są naprawdę szalone,
Pozbawione całkowicie zaufania i ochrony.
Ponieważ mój własny pogląd jest niedoskonały,
Dostrzegam ich położenie,
Nie potrafię jednak właściwie działać.
Powinniśmy wysoko cenić nauki Winąji - w pełni czystej dyscypliny - udzielone przez Buddę.
Nieraz przebywaliśmy już w samsarze.
Od niezliczonych kalp wędrujemy w niej
Na skutek mocy karmy i przeszkadzających uczuć
I nieustannie przeżywamy cierpienia niższych stanów.
Dzięki niewielkiemu nagromadzeniu zasługi
Osiągnęliśmy tym razem wolną i korzystną ludzką egzystencję.
Jest ona cenniejsza niż bycie bogiem.
Ci, którzy wkładają wysiłek w osiągnięcie Przebudzenia,
Zrealizują je.
Okaże się ono warte włożonego weń wysiłku.
O czym jeszcze mógłbym mówić?
Jakże mógłbym w tym życiu, które jest tylko przemijającym snem,
Znaleźć czas, by robić cokolwiek innego?
Jeśli w jego synu powstanie prawdziwe oddanie,
Już tylko to wypełnia lamę radością.
Gdy jest on pełen radości,
Z olbrzymiego obłoku jego współczucia pada stale deszcz
błogosławieństwa,
Gdy deszcz ów spadnie, wówczas wzrasta siew oddania,
Gdy ono wzrasta, dojrzewa plon Przebudzenia.
Kiedy dojrzeje Przebudzenie, wszystkie poprzednie matki mogą
Czyniąc to, doświadczyć jedynego w swoim rodzaju Smaku wielkiej szczęśliwości. Dzięki mocy tego pożywienia rozpoznają swój umysł. Rozpoznanie go jest także współczuciem Lamy!
Jeżeli śmierć nas nie rozdzieli, o synowie,
Przybądźcie, by jeszcze raz mnie ujrzeć!
Alala! Jakże potężne jest błogosławieństwo Linii Praktyk!
Alala! Jakże głębokie jest oddanie synów!
Oby nasz umysł stopił się z waszymi.
Alala! Jakże kochający jest Lama!
Wszystko jest jego współczuciem.
Jesteśmy teraz, dzieci, podobni antylopie,
Która wpadła w sidła, biorąc je za kępę trawy.
Poprzez moc swego współczucia Czenrezik stał się tym,
Który nosi Czarną Koronę.
Uważa się, że jestem dziesiątym z owych lamów.
To jest moje ostatnie życie.
Synowie, teraz nadszedł czas rozwinięcia oddania,
Oto czas modlitw.
Wystarczająco długo już pozostawaliście na uboczu.
Nadszedł najwyższy czas, by zebrać się razem.
Czy rozumiecie to, czujące istoty? Nasze poprzednie matki?
Czy rozumiecie to, zepsuci ludzie, nasze poprzednie matki? Czy rozumiecie to, pozbawieni wiary, nasze poprzednie matki? Powinniście zawsze być tego świadomi.
Khaje!
Jak niebo na niebie głębokiego pokoju,
Cudowna prostota,
Sekretny nektar,
Własny umysł jest samoprzebudzoną Takością.
Obyśmy osiągnęli Mahamudrę,
Spontanicznie powstającą wielką szczęśliwość.
Myślałem, że nigdy nie będę zwracał się do nikogo w ten sposób, lecz podobnie jak pełni oddania jogini, odczuwający całym sercem radość na sam dźwięk imion ojców Linii Praktyk(inna nazwa szkoły Karma Kagju)i mojego własnego, przeniknęło mnie szczęście i oddanie. Na chwilę zatopiłem się całkowicie w stanie, który nie był dwoma. Ta pieśń, która spontanicznie powstała w moim umyśle, jest jednością mojego umysłu i umysłu Bodhisattwy Ciekji Łangciuk (VI Szamarpy) stopionych ze sobą.
Ja, Ciejing Dordże Trinie Ngopar Thołe Pal, mnich Siakjów, przeżywający radość samotności, napisałem to we wspaniałym pałacu Akaniszta, w Tsurphu, na dole, w najwyższym miejscu siddhów, w pachnących górach, gdzie ptaki i dzikie zwierzęta beztrosko wędrują pośród lasów i kwitnących kwiatów.
opracowanie: Paweł Włodarczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz